sirkka |
|
|
|
Dołączył: 31 Lip 2005 |
Posty: 9 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
Zespół „Poisonblack” znany jest przede wszystkim z tego, iż gra w nim i śpiewa Ville Laihiala, były wokalista jednego z największych zespołów fińskich - Sentenced. „Poisonblack” nie było jednak nigdy traktowane jako projekt poboczny. Zespół założono w 2000 r. i pierwotnie na wokalu słychać było wokalistę Charon – Juhę-Pekkę Leppäluoto.
Po nagraniu pierwszego albumu - „Escapextacy” (2003) oraz trasie koncertowej (m.in. z Moonspell) Leppäluoto oświadczył, że odchodzi z zespołu aby skoncentrować się na planach Charon. Poisonblack rozpoczęło poszukiwania nowego wokalisty, ale ostatecznie partiami wokalnymi zajął się Laihiala. Data wydania nowego albumu była ciągle przekładana, jednakże ostatecznie „Lust Stained Despair” ukazał się w Europie 28 sierpnia 2006 r. (30 sierpnia w Finlandii). Album bardzo szybko wdrapał się na drugie miejsce fińskich list muzycznych, utwierdzając mocną pozycję zespołu.
Poniżej zapis wywiadu z Ville Laihiala
Jak rozpoczęła się Twoja kariera muzyczna?
Wszystko zaczęło się za sprawą mojego ojca – dawno temu w jego dyskografii znalazłem album Kiss zatytułowany „Destroyer” (1976 r.) i było to początek mojej przygody z tego rodzaju muzyką, jednak dopiero przez „Ride the Lightning” zespołu Metallica (1984 r.) chwyciłem za gitarę. Było to coś nowego, agresywnego, coś, czego nigdy wcześniej nie słyszałem i od tamtej pory muzyka stała się bardzo istotną częścią mojego życia.
Czy są w takim razie jakieś zespoły, które są dla Ciebie inspiracją przy pisaniu tekstów i muzyki?
Muzyka jest dla mnie wielką inspiracją – słucham wielu różnych rodzajów muzyki, w zależności od nastroju raz są to delikatne kawałki a innym razem bardzo ciężka muzyka. Czerpię więc z niej w jakiś sposób inspiracje, ale nie potrafię wymienić dwóch lub trzech konkretnych zespołów. Po prostu generalnie zachwycam się muzyką i staram się tworzyć coś nowego, coś, co mi się spodoba.
Fiński rynek muzyczny od kilku lat przeżywa prawdziwy boom, czy są może jakieś nowe zespoły, które mógłbyś polecić?
Generalnie nie mam zbyt dużo czasu, żeby śledzić fińską scenę muzyczną - w domu czeka na mnie trzech małych chłopców, którzy zajmują większość mojego wolnego czasu, przez co nie chodzę już tak często na koncerty. Rzecz jasna od czasu do czasu kupuję magazyny rockowe i je czytam, ale jestem tak jakby z dala od czegokolwiek – nie wiem tak naprawdę, co się dzieje na rynku.
Dlaczego w takim razie założyłeś nowy zespół?
Właściwie to chciałem spróbować swoich sił jako gitarzysta - ciągle tylko tworzyłem muzykę i potem ją śpiewałem…tak naprawdę na początku nie chodziło o nagranie jakiejkolwiek płyty, miała to być dobra zabawa w gronie przyjaciół, ale sprawy potoczyły się tak, że podpisaliśmy kontrakty…ale tak jak mówię, głównym powodem stworzenia zespołu była po prostu chęć rozkoszowania się muzyką w trochę inny sposób niż tylko poprzez jej śpiewanie.
Jak opisałbyś muzykę Poisonblack osobom, które nie miały jeszcze okazji przesłuchać waszych albumów?
Inspirujemy się sceną gotyku, metalu i rocka, jest więc to pewien mix tych trzech gatunków, ale jednocześnie staramy się stworzyć coś oryginalnego, nadal nastawionego na metal i atmosferyczny rock. Tak naprawdę trudno jest mówić o tym, jaki rodzaj muzyki się tworzy - zawsze najłatwiej jest żeby osoba, która chce się dowiedzieć czegoś o muzyce sama wyrobiła sobie na ten temat zdanie.
Wasz debiutancki album „Escapexstacy” został wydany w 2003 roku - dlaczego wydanie nowego albumu zajęło wam aż trzy lata?
Nowa płyta była już tak naprawdę gotowa na wiosnę 2004 r., ale potem wydarzyło się mnóstwo rzeczy, które opóźniały publikację płyty – m.in. zacząłem pić i przez kilka miesięcy nie byłem zdolny do robienia czegokolwiek, mieliśmy też pożegnalną trasę z Sentenced… najważniejsze jednak jest to, że album w końcu się ukazał i mogę na jego temat właśnie rozmawiać.
„Lust Stained Despair” wydane zostało w Europie pod koniec sierpnia – jak wyglądało nagrywanie płyty?
Właściwie tak samo jak zawsze – zajmowałem się większością utworów: zazwyczaj gram je w domu na gitarze akustycznej, szlifuję a potem przynoszę na próby i aranżujemy je wspólnie z całym zespołem, ewentualnie nanosimy jakieś poprawki. Kiedy muzyka jest już gotowa zaczynam pisać teksty i kiedy wszystko już ze sobą gra idziemy do studia i nagrywamy materiał.
Czy skrót nazwy nowego albumu – „LSD” - jest przypadkowy czy też album ma mieć narkotyczny efekt?
Przesłanie albumu nie ma nic wspólnego z narkotykami - można mieć wielorakie nałogi, którymi niekoniecznie muszą być narkotyki, wiesz o czym mówię. Chodzi tu m.in. o powtarzanie starych wzorów które niekoniecznie zawsze są dobre. Wiem, że tytuł może się tak kojarzyć, podobnie jak tytuł pierwszego albumu może kojarzyć się z ecstasy, ale tak naprawdę niewiele mnie to obchodzi – tak jak mówiłem: album nie ma nic wspólnego z narkotykami.
Czy na nowej płycie jest jakiś utwór, z którego jesteście najbardziej dumni?
Wydaje mi się, że jesteśmy dumni z całego albumu, ale jeśli miałbym coś wybrać to byłaby to ostatnia piosenka – „The Living Dead” – jest to bardzo osobisty utwór, w tym momencie jest to piosenka, która liczy się dla mnie najbardziej.
Jaki jest koncept liryczny nowego albumu?
Hm, ująłbym to tak: odrobinę samolubne zastanawianie się poprzez użalanie się nad sobą... również kwestie ciemności i seksu...coś w rodzaju dowiadywania się czegoś i zapominania tego. Styl muzyczny uległ zdecydowanej zmianie – stał się bardziej ciężki, osobisty…
Jak w takim razie postrzegasz obecnie wasz pierwszy album?
Kiedy pisałem piosenki na „Escapexstacy” byłem w totalnie innym nastroju niż przy pisaniu utworów do nowej płyty, ale koncept i duch obu płyt jest w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobny. Wydaje mi się, że w porównaniu do nowej płyty, która zawiera więcej złości i frustracji, na pierwszej płycie jest znacznie więcej miękkich i łagodnych utworów. To chyba są największe różnice pomiędzy obiema płytami. Poza tym zmiana wokalisty i co za tym idzie sposobu śpiewania miała wpływ na zmianę wydźwięku utworów. Źródło, z którego wypływają pomysły na utwory i melodie nie uległo jednak zmianie.
Pierwotnie to jednak nie Ty miałeś być wokalistą zespołu…
Zacząłem śpiewać po odejściu Leppäluoto, kiedy kontynuowaliśmy próby bez wokalisty. Nagraliśmy demo z moim wokalem i zdecydowaliśmy, że powinienem jednak stanąć za mikrofonem, tak więc przestaliśmy szukać kogoś, kto zastąpi J-P. To wyszło jakoś naturalnie, nie zaplanowaliśmy tego – teraz, po kilku miesiącach czuję się naprawdę swobodnie jednocześnie grając i śpiewając.
Jednak wcześniej przeprowadziliśmy konkurs na nowego wokalistę i w zespole praktycznie był już chłopak z Kanady. Podobał nam się jego głos ale jednocześnie zastanawialiśmy się wtedy, czy będzie on naprawdę pasował do nowego materiału. Przygotowywaliśmy już wtedy materiał bardziej rockowy, metalowy, natomiast jego głos pasował bardziej do stylu gotyckiego. Chcieliśmy bardziej szorstkiego, chropowatego głosu, tak więc była to główna przyczyna podjęcia decyzji o nie przyjęciu go. Wydaje mi się jednak, że mogłem sobie lepiej poradzić wtedy z tą sytuacją, bo obecnie kontakty między nami a Christopherem nie są dobre…właściwie ich nie ma.
Czy pozostali członkowie Sentenced są teraz w jakichś innych zespołach?
Wydaje mi się, że Miika Tenkula(gitarzysta) i Vesa Ranta (perkusja) mają jakieś grupy ale nie jestem pewien, czy jest to dla nich tylko zabawa, czy też coś bardziej poważnego. Dwóch pozostałych członków – gitarzysta Sami Lopakka i basista Sami Kukkohovi prowadzą normalne życie nie związane z muzyką…ach nie, przepraszam, wiem, że Lopakka gra na perkusji w Rectum-Spectrum, ale zdaje się, że to jest coś w rodzaju "grania do kotleta".
Jakie macie więc najbliższe plany z Poisonblack?
Na pewno pojedziemy w trasę, na razie jesteśmy w trakcie jej ustalania, ale jak tylko będzie coś wiadomo na pewno znajdziecie to na naszej stronie - [link widoczny dla zalogowanych] |
|