DROLGOTH |
Administrator |
|
|
Dołączył: 23 Cze 2005 |
Posty: 981 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Warszawa |
|
|
|
|
|
|
Powstały w 1992 w Niemczech Edguy jest zespołem grającym power metal w stylu takich zespołów, jak Stratovaeius, Angra czy Rhapsody. Pod koniec stycznia miała miejsce premiera ósmego w dyskografii krążka zatytułowanego „Rocket Ride”. Na temat zespołu, nowej płyty i planów koncertowych rozmawialiśmy z gitarzystą Jensem Ludwigiem.
- Jak opisałbyś wasz nowy album „Rocket Ride” komuś, kto nie zna waszej muzyki?
- Czystej wody heavy metal! Nasza nowa płyta jest dla nas w pewnym stopniu typowa, tyle że znajduje się na niej parę niespodzianek. Nie zmieniamy się jednak, jesteśmy wierni temu gatunkowi.
- Jak długo trwała sesja nagraniowa?
- Około trzech miesięcy. Nie pracowaliśmy jednak codziennie. Nagrywaliśmy płytęw Wolfsburgu, w Gate-Studio, musieliśmy za każdym razem pokonywać odległość trzystu kilometrów, i nie zawsze w studiu obecni byli wszyscy. Na przykład ja pracowałem tam tydzień, aby dograć jakieś partie gitarowe, potem kilka dni był tam Tobi, żeby nagrać wokale, później przyjechał tydzień Dirk, żeby nagrać następne gitary.
- Co myślisz o ostatecznym rezultacie sesji?
- Jesteśmy zadowoleni, zwłaszcza że współpraca z producentem Sashą Paethem układała się naprawdę świetnie. Wniósł do naszej płyty dobre pomysły, a także nadał jej bardzo ciepłe brzmienie.
- Skąd wynikło to całe niedawne zamieszanie z pogłoskami na temat śmierci Tobiasa? (wokalisty zespołu)
- Nie wiem, to były tylko głupie plotki. Całe szczęście, są nieprawdziwe. Spróbowałem dowiedzieć się, skąd się wzięły i okazało się, że zawiniła internetowa strona z newsami muzycznymi. Witryna była opisana jako miejsce, w którym „nareszcie możesz czytać takie wiadomości, jakie byś chciał”. Zatem „wiadomość” wysłał pewnie ktoś, kto za nami nie przepada. Po prostu umieścił plotkę na stronie. Bzdura.
- Na EP-ce „Superheroes”, poprzedzającej album „Rocket Ride”, możemy usłyszeć Michaela Kiske. Jak doszło do tej współpracy?
- Dość łatwo. Michael współpracował z Tobim przy jego projekcie „Avantasia”, zatem obaj chłopcy już się znali. Mieliśmy piosenkę „Judas at the Opera” i pomyśleliśmy, że to może być dobry pomysł, by spytać Michaela, czy zechciałby gościnnie wystąpić w piosence. Nawet jeżeli już nie lubi takiego rodzaju muzyki, jaki śpeiwał w Helloween, i tak wciąż jest idealnym wokalistą. Dlatego właśnie poprosiliśmy go, by wziął udział w wykonaniu tego utworu. Tobi wysłał mu maila, posłał materiał i spytał Michaela, czy chciałby tę piosenkę zaśpiewać. Michaelowi szczególnie spodobał się tekst utworu. Zgodził się i zaczął nam przysyłać nagrania swojej linii wokalnej, i w zasadzie na tym polegała cała współpraca. Niestety, nie poznałem osobiście Michaela, kontaktowałem się z nim tylko mailowo i telefonicznie.
- Jesteście niesłychanie popularni w Skandynawii. Jak myślisz, z czego to wynika?
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Być może Skandynawowie lubią taki typ muzyki. Można to dostrzec także na podstawie tego, jaki rodzaj zespołów pochodzi ze Skandynawii; myślę tu o Hammerfall ze Szwecji czy fińskich Strartovarius albo Sonata Arctica. To wszystko są zespoły, które tworzą, ogólnie rzecz biorąc, podobnego typu muzykę. Ten rodzaj metalu jest bardzo popularny w Szwecji. Bywamy tam regularnie w ramach tras koncertowych od chyba ośmiu lat. Nasz sukces osiągaliśmy powoli. To nie było tak, że ludzie polubili nas od samego początku. Musieliśmy się sprawdzić, grając na żywo koncerty i wydając wciąż dobre płyty, jedną po drugiej.
- Wasz debiut przypadł na czasy, w których power metal wiele stracił na swojej popularności.. Jak sobie wtedy dawaliście radę ?
-Kiedy zaczęliśmy słuchać tego typu muzyki czy w ogóle muzyki metalowej, nigdy nie była ona w modzie. Zatem od samego początku kariery zdawaliśmy sobie sprawę, że gramy rodzaj muzyki, który być może nie jest naprawdę popularny, ale nie przejmowaliśmy się tym, ponieważ był to rodzaj muzyki, jaki my lubiliśmy i chcieliśmy grać, więc po prostu graliśmy ją, nie zastanawiając się nad tym, co inni mogą o tym pomyśleć. Heavy metal od zawsze jest jakby staromodny i nigdy nie był „trendy”, więc nie był to dla nas wielki problem.
- Niemcy to kolebka power metalu, z tego kraju pochodzą najwięksi w tym gatunku. W jaki sposób ich twórczość zainspirowała was do pisania własnej muzyki?
- Przynajmniej z początku miała ogromne znaczenie. Kiedy zakłada się zespół, zazwyczaj zaczyna się od pójścia śladami swoich idoli. A naszymi idolami były takie kapele, jak... powiedzmy jedyne powermetalowe kapele, jakie jeszcze grały, na przykład Helloween czy Running Wild. Po prostu jesteśmy Niemcami i lubimy ten rodzaj muzyki. Jednak obecnie, po wszystkich nagranych przez nas płytach i odbytych trasach, w pewnym stopniu przestaliśmy być kopią Helloween i odnaleźliśmy własny styl.
- Jaka jest przyszłość tego gatunku? Co sądzisz o młodych zespołach grających power ?
- Jest trochę dobrych i trochę złych kapel. Zawsze tak jest. Ogólnie ta muzyka nigdy nie była modna, ale zawsze istniała, w podziemiu. Nawet jeśli powermetalowa fala nieco opada, wciąż jest wielu ludzi, których ten rodzaj muzyki interesuje i chcą go słuchać. W zasadzie ostatecznie to fani decydują, który zespół będzie wciąż nagrywał płyty, a który nie.
- Skąd się wzięła nazwa Edguy? Wiąże się z nią jakaś historia?
- Pochodzi z czasów, kiedy zakładaliśmy zespół. Mieliśmy wtedy po czternaście lat i byliśmy kolegami z klasy. Mieliśmy nauczyciela o imieniu Edgar, był bardzo dziwnym i ciekawym człowiekiem. Wpadliśmy na pomysł, żeby zamienić parę liter i zrobić z tego nazwę Edguy. I od owego dnia ta nazwa, głupia nazwa nie mająca nic wspólnego z heavy metalem, robi karierę wraz z nami.
- Jakie są twoje zainteresowania pozamuzyczne?
- Nie mam zbyt wiele czasu na zajmowanie się rzeczami niezwiązanymi z muzyką. Lubię sport, gry komputerowe, filmy czy wypady ze znajomymi. Zwykłe rzeczy, jakie robią ludzie w moim wieku.
- Najzabawniejsza sytuacja, która Cię spotkała?
- Trudno to wytłumaczyć. Mogę powiedzieć, że całe ostatnie dziesięć lat mojego życia to zabawna sytuacja. Zawsze dobrze się bawimy, ponieważ jeździmy w trasy po całym świecie i jesteśmy otoczeni najlepszymi przyjaciółmi, więc kiedy jesteśmy w trasie, czujemy się w pewnym stopniu jakbyśmy byli w przedszkolu. To stwarza wiele zabawnych sytuacji.
- Wolicie grać koncerty w wielkich salach czy małych klubach?
- Nie ma różnicy. Jedne i drugie mają swoje zalety i wady. Oczywiście kręci człowieka występ na festiwalu, dla trzydziestu tysięcy ludzi. Ale z drugiej strony na przykład ostatniego lata zagraliśmy trasę po Stanach Zjednoczonych. Było to wspaniałe doświadczenie, coś w rodzaju powrotu do korzeni – graliśmy w małych klubach, bez żadnej scenografii. Rzecz ograniczała się do podpięcia do sieci gitary i pieca, wyjścia na scenę i grania.. Wspominając reakcje ludzi podczas owej trasy, mogę powiedzieć, że jestem pewien, iż wciąż jesteśmy w stanie grać w malutkiej sali.
- A preferujecie grę na żywo czy pracę w studio ?
- Zdecydowanie koncerty. Wiesz, nagrywamy płyty tylko po to, żeby znowu wyruszyć w trasę.
- Czy macie w planach koncert w naszym kraju?
- Jeszcze nie wiem. Już kilkakrotnie planowaliśmy występy w Polsce, ale nigdy jak dotąd się nie udało. Dwa lata temu był festiwal, na którym mieliśmy wystąpić u boku Iron Maiden, ale nasz występ został odwołany, ponieważ Iron Maiden odwołało koncert (przełożyło - przyp. red). Jesteśmy otwarci i na pewno zagościmy w waszym kraju. Wielu ludzi wciąż nas o to prosi.
- Jaki jest twój ulubiony zespół i dlaczego właśnie ten?
- Jest mnóstwo dobrych zespołów. Jednym z moich ulubionych, od zawsze, jest AC/DC. Dlatego że - posługując się bardzo prostymi aranżacjami - stworzyli zabójcze dźwięki i zabójcze piosenki. Przez okres już bez mała trzydziestu lat naprawdę zasłużyli sobie na wielki szacunek.
- Plany na najbliższe miesiące?
- Koncerty, koncerty i... koncerty, a następnie koncerty. Potem zamierzamy koncertować, wreszcie nagramy następną płytę. To były już plany na najbliższe dwa lata.
Rozmawiał : DROLGOTH
|
|