KRI$$ |
Diabełek |
|
|
Dołączył: 08 Paź 2005 |
Posty: 13 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Warszawa |
|
|
|
|
|
|
Oto wywiad, jaki przeprowadziłem z McButelką - liderem, wokalistą i autorem tekstów, a także teledysków zespołu BUTELKA, po koncercie w warszawskiej Progresji. Wyszedł nam prawdziwy wywiad - rzeka, w którym McButelka opisuje swój reaktywowany jakiś czas temu zespół i jego nieszablonową twórczość oraz nową płytę. Relacja z koncertu do przeczytania w dziale "Relacje".
Za parę dni premiera waszej nowej płyty „Radio dla Polaków”. To druga płyta po dziewięciu latach od założenia zespołu, pierwsza była dość dawno. Gdzie nagraliście nową płytę, jak przebiegała praca w studiu, czy trudno było doprowadzić do nagrania tej płyty?
Płytę nagrywaliśmy w moim studiu w Toruniu, na Starym Rynku, w podziemiach Dworu Artusa. Ja to studio mam od chyba trzech lat, i to jest studio w miejscu kultowym, ponieważ tam w latach 80-tych był klub studencki Od Nowa, tam na przykład miała pierwsze próby Republika i takie zespoły jak Rejestracja czy Kobranocka powstawały właśnie w tych pomieszczeniach, gdzie teraz jest studio. Czyli jakaś tam atmosfera jest, i nawet ci, którzy u mnie nagrywają, twierdzą, że czują jakby dotyk gotyku, i że jest lepiej niż gdyby nagrywali gdzieś w szopie czy piwnicy w blokowisku. Jest klimat i w tym klimacie po prostu siedzieliśmy. Początkowo zespół miał sześć osób – dwa lata temu, po reaktywacji Butelki. Porozumiałem się z młodymi ludźmi – bo pierwszy skład to byli moi rówieśnicy. Ja mam czterdzieści jeden lat. Tamtym kolegom podziękowałem w pewnym momencie i postawiłem na młodych. W sumie dwa lata szukałem muzyków, którzy by mi odpowiadali poziomem, ewentualnie stworzyli szansę, żebym mógł się rozwijać. I początkowo ten zespół to było sześć osób, zaczęliśmy w sześć osób nagrywać płytę. Ale w międzyczasie doszło do redukcji składu do czterech osób, tak jak teraz gramy. W związku z tym to, co nagraliśmy w sześć osób, niestety musiało pójść do kosza, ponieważ raz, że nie byliśmy zadowoleni z efektu, a dwa – zespół zaczął inaczej grać, inaczej brzmieć, i w międzyczasie zmieniliśmy pewne elementy nagłośnienia, których wcześniej nie było, gitary, i tak dalej. Tak że nagrywanie płyty trwało ponad pół roku, w tej formie w jakiej w tej chwili się ukazała, czy też w tych dniach ukaże. Był to trudny proces, ponieważ po pierwsze nagrywaliśmy sami, po drugie tak naprawdę musieliśmy na własnej skórze poznać studio pod kątem muzyki metalowej – ponieważ wcześniej nie nagrywałem takich form w moim studiu. W związku z tym była to praca u podstaw, i długi czas szukaliśmy brzmienia, oraz tego, żeby przybliżyć się dynamiką na przykład do produkcji zachodnich, jakie w tej chwili się ukazują. Po pół roku takich prób uważam, że na tyle poznaliśmy to studio, że możemy każdy metalowy zespół dobrze nagrać, tak jak nagraliśmy Butelkę. Być może to, co powstało, nie jest idealne, ale to jest najlepsze, co mogliśmy zrobić w tamtej chwili. I sądzę, że lepszego byśmy nie byli w stanie zrobić (śmiech), w związku z tym ta płyta jest taka, a nie inna. W pewnym momencie powiedzieliśmy sobie: „już dosyć, już nie poprawiamy dalej” (śmiech), bo poprawiać, wiadomo, zawsze można w nieskończoność, a jednak płyta to jest zapis jakiegoś stanu, jakiegoś momentu, w którym się wszyscy znajdowaliśmy. Tak że w tej chwili już inaczej gramy niektóre utwory i nawet inaczej byśmy to nagrali, ale już musi zostać tak, jak jest.
Jasne. Czyli w każdym razie ty jesteś producentem płyty, w związku z czym nie było problemu ze współpracą z producentem.
Tak, producentami jesteśmy ja i Marian, gitarzysta. Robiliśmy to we dwóch – Marian jako realizator dźwięku, ja potem razem z nim to miksowałem, i Marian zrobił mastering i edycję w komputerze.
Ponieważ od wydania pierwszej płyty minęło już wiele lat, jeśli się nie mylę chyba osiem, czy wasza druga płyta w założeniu różni się brzmieniowo – brzmieniowo pewnie tak – ale i czy stylistycznie różni się od pierwszej?
Tak, tak naprawdę to są dwa różne zespoły. Tamta Butelka była trochę punkująca. Zresztą kiedy gramy piosenki z pierwszej płyty to słychać, że było bardziej punkowo; poza tym muzycy byli punkowi. Bo to byli etatowi muzycy Kobranocki, do których dołączyłem ja i Kobranocka plus ja to była Butelka, na początku. Tak że czasami to były metalowe riffy – bo ja jestem metalowcem, zawsze byłem metalowcem, ale w pierwszym składzie miałem muzyków niemetalowych – w związku z tym czasami to były metalowe riffy grane przez zespół punkrockowy, i powstała jakaś hybryda (śmiech).
Tak, ale właściwie do tej pory trudno sklasyfikować waszą muzykę, i właśnie to mnie ciekawi. Słychać u was i dużo punku, choćby w warstwie tekstowej, czy w twoim śpiewie... wokalu...
Myślę, że to, iż nie można nas jednoznacznie sklasyfikować, jest zaletą i siłą zespołu, bo nie chciałbym, żeby ktoś przyszedł i powiedział: „ha, gracie jak Metallica” albo: „gracie jak Iron Maiden”. Iron Maiden już jest.
Na pewno jesteście oryginalni...
...i to staramy się zachować. Mimo tego, że Butelka w obecnej, drugiej odsłonie to zupełnie inny zespół, bardziej metalowy. Postawiliśmy na mroczną stronę muzyki, granie riffowe, może słychać w tym Black Sabbath. Ja się tego akurat nie wypieram, ponieważ riffy, które powstały w Black Sabbath uważam za najlepsze, jakie słyszałem w życiu; i myślę, że można by jedynie być dumnym, gdyby ktoś coś takiego w naszej muzyce usłyszał. Ale nie do końca – jak mówię, ostatnią rzeczą, jakiej bym chciał, jest to, żeby nas sklasyfikowano w ten sposób, że gramy jak pewien inny zespół, zachodni czy polski.
Jasne. Czyli mieszanie stylów jest zamierzone. A czy nie przeszkadza wam coś takiego, że słuchacze punkowi mogą was uważać za zespół zbyt metalowy, a metalowi za zbyt punkowy?
Na to nie ma rady. Nasza muzyka taka jest, i wiadomo, że część osób będzie nas atakowała. Zresztą zawsze zdarzają się tacy, którzy atakują mnie za przekaz, za to, co wykrzykuję, za to właśnie, że powinno to być bardziej metalowe, czyste. Przyszli kiedyś do mnie po koncercie młodzi fani metalu i mówią: „Co ty grasz? To niby jest metal, ale to nie jest metal (śmiech). Bo nie śpiewasz metalowo.”
Młodzi punkowcy mogliby powiedzieć coś analogicznego.
Tak. Taką muzykę sobie wymyśliliśmy, taka jest, i nie będziemy chyba na siłę starali się jej zmieniać – bo taką najlepiej czujemy.
Z waszej strony internetowej można się dowiedzieć, że jesteś autorem wszystkich tekstów, natomiast jestem ciekaw jaki wkład w powstawanie warstwy muzycznej mają poszczególni członkowie zespołu i czy ów pewien eklektyzm czy inspirowanie się różnymi stylami wynika także z różnych inspiracji poszczególnych muzyków, czy z różnych tradycji muzycznych, w których wyrastaliście.
Na pewno. Staram się dawać muzykom wolną rękę w zakresie komponowania utworów, ponieważ narzucanie człowiekowi czegoś, czego on do końca nie czuje, może spowodować to, że będzie tylko odstawiał pańszczyznę na koncertach, bo coś mu się nie podoba, kazali mu tak grać, a on tak naprawdę grałby inaczej. Tak że jestem daleki od tego, żeby cokolwiek narzucać zespołowi i w związku z tym oczywiście ktoś zawsze przynosi pierwotny pomysł, ale ten pomysł zostaje poddany obróbce skrawaniem, i to takiej dogłębnej. Aż bardzo często kiedy posłuchamy sobie piloty tego, co ktoś w domu sobie wymyślił i przyniósł (śmiech) i porównamy z tym, co się z tym utworem potem stało i jaki jest na końcu, to są dwie zupełnie różne rzeczy. Ale wynika to z tego, że każdy dodaje coś od siebie i staramy się to dopasować. Czasami są oczywiście tarcia, ale ja myślę, że to wychodzi jedynie na dobre.
Czyli jednego głównego kompozytora zespołu nie ma?
Nie. Dużo riffów na tę płytę przyniósł Marian, kilka ja, Kot też, właściwie skomponował jeden cały utwór. Z tym że tak jak mówię, został poddany obróbce i tak naprawdę to jest zupełnie inny twór niż kompozytor pierwotnie sobie wymyślił.
Kiedy ogląda się was na scenie, duże wrażenie robi muzyczny teatr, jaki tworzycie, pewnego rodzaju spektakl – wasz image, stroje, policyjny kogut, duży krzyż, mały krzyż... Jaką wagę przywiązujecie do koncertu jako całości słowno – muzyczno – obrazowej, do tego, co się dzieje na scenie?
Ja przywiązuję do tego bardzo dużą wagę. Bardzo podobają mi się koncerty zachodnich zespołów – zresztą staram się jeździć na większość topowych grup, które przyjeżdżają do Polski, żeby zobaczyć jak to wygląda na świecie czy też w pierwszej lidze. Można sobie dużo ciekawych rzeczy zaobserwować i potem starać się w może mniejszym zakresie te dobre wzorce powtarzać. Uważam za niedobrą sytuację, kiedy widzę, że zespół wychodzi prosto z baru na scenę i zaczyna grać, nie dbając w ogóle o to, jak wygląda. Dla mnie wygląd zespołu jest tak samo ważny jak przekaz. Wiadomo, że kiedy słucha się płyty, to nie słucha się oczami; ale na koncercie się patrzy. I sądzę, że to, co sobie wymyśliliśmy i realizujemy na koncertach jedynie pomaga w odbiorze i zaciekawia. Wiem, że ludzie pamiętają nasze koncerty. Wiem na pewno – nie zdarza się, żeby po naszym występie na imprezie gdzie grało pięć – sześć zespołów ktoś nie wiedział, kto to jest Butelka. Zawsze wie, że to ten gość, co krzyż wyciągał (śmiech) i dymił.
Tak jest, wasz występ to zawsze coś innego i interesującego. Przyznasz chyba, że szczególne miejsce w twórczości zespołu Butelka zajmują teksty. Jak dużą wagę przywiązujesz do przekazu słownego waszego zespołu?
Bardzo dużą. Nie wyobrażam sobie w tej chwili siebie śpiewającego po angielsku. Ponieważ utraciłbym moc przekazywania tego, co myślę. Staram się orientować na bieżąco w tym, co się dzieje w naszym kraju czy w Unii Europejskiej, próbuję obserwować zmiany, czytam wszystkie gazety codzienne, ogólnopolskie i lokalne, i staram się swoje spostrzeżenia przelewać na teksty. Ewentualnie teksty dotyczące historii najnowszej to jest moje spojrzenie na historię najnowszą. Zwłaszcza młodym ludziom, którzy żyją krócej ode mnie i wiedzą dużo mniej na temat historii... mam nadzieję, że po usłyszeniu takiego tekstu któryś ze słuchaczy zacznie się zastanawiać. Zresztą często przychodzą do mnie po koncercie i pytają, o co chodzi (śmiech).
Czyli teksty mają pobudzać do myślenia i pobudzają...
Tak. Jak mówię, dla mnie to jest bardzo ważne i dlatego jest taki przekaz. Dlatego nie są to tylko jakieś wokalizy, ale bierze się słuchacza (śmiech i gest wbijania) i wkłada mu się bezpośrednio jakieś treści, i patrzy się, co się dzieje (śmiech).
Obok zainteresowania polityką czy historią, o którym wspomniałeś, widać twoje zainteresowanie pewnymi zwyrodnieniami w polskim Kościele, sprawami toczącymi się wokół religii – bardzo wiele tekstów tego dotyczy. Choćby tekst o Radiu Maryja czy Lidze Polskich Rodzin – jest to partia odwołująca się do religii – czy tekst „Spowiedź (nie)święta”. Niewątpliwie można się domyślić, że starasz się napiętnować właśnie zwyrodnienia...
Tak, jest dużo takich tekstów. Staram się w nich obnażać dwulicowość, wynaturzenia, pruderię, zakłamanie i to, co jest złego w naszym otoczeniu, w naszym życiu. Nie czuję się jakimś wieszczem czy pseudokapłanem, natomiast chcę przekazywać te treści, pokazywać: „Uważaj, to jest niedobre, tak nie wolno robić, nie rób tego, albo uważaj na to, czy uważaj na tę osobę, bo może zachowywać się inaczej niż powinna i mówi, mówi coś, a z jej zachowania nie wynika to, co mówiła”. Dlatego takie piosenki powstają.
W twoich tekstach widać, że piętnujesz pewne ciemne strony czy zwyrodnienia, powiedzmy, katolicyzmu, ale czy jesteś przeciwko religii jako takiej, czy to chrześcijańskiej, czy religii w ogóle?
Nie, absolutnie nie. Nie jestem antyklerykałem, nie jestem satanistą; kiedy stosuję symbole religijne, to nie bezczeszczę ich, nie odwracam tych krzyży, staram się podchodzić do tego z pełnym szacunkiem. Natomiast myślę, że jestem upoważniony do tego, żeby posiłkować się na przykład krzyżem. Przecież gdyby w teatrze ktoś wyszedł z krzyżem, to nikt by się nie zastanawiał, czy mógł to zrobić, czy nie. A scena to tak naprawdę jest teatr i tak na to trzeba moim zdaniem patrzeć. Gramy piosenkę o pogrzebie, o śmierci, i ten symbol ma skupić uwagę słuchaczy, aby wczuli się w to, że jest kondukt żałobny, pogrzeb kojarzy się z krzyżem.
Na to pytanie możesz nie odpowiedzieć – na każde możesz nie odpowiedzieć, ale na to szczególnie – dlatego że jest osobiste. Ciekaw jestem, czy zwrócenie przez ciebie tak dużej uwagi na pewne wynaturzenia spraw związanych z religią wiążą się z jakimiś twoimi złymi doświadczeniami z Kościołem czy ogólnie religijnymi.
Nie. Raczej z obserwacjami. Nie godzę się na przykład na zjawiska pedofilskie wśród księży. Moim zdaniem to jest może nie zawód ale powołanie, które wymaga szczególnych predyspozycji i moralności. To nie może być podwójna moralność. A jeżeli występuje, to to właśnie piętnuję.
Twoje teksty mówią na ogół o rzeczach, które ci się nie podobają, jak zresztą sam powiedziałeś, natomiast w zasadzie nie proponujesz w swoich tekstach nic innego, nic pozytywnego. Czy teksty Butelki mają być z założenia negatywne, czy nie przekazujesz żadnego pozytywnego programu?
Takie mi po prostu wychodzą. Jak siadam i staram się napisać o miłości, to mi wychodzi o miłości, ale trochę innej (śmiech). Nic na to nie poradzę (śmiech). Taka jest rzeczywistość – nie potrafię napisać erotyku. Czytałem kiedyś wywiad, jeden z ostatnich wywiadów z Grzegorzem Ciechowskim, i kiedy zapytano go, dlaczego przestał pisać teksty, powiedział tak: „Słuchaj, mam żonę, mam dzieci, mam dom, mam pieniądze, kocham bliską mi osobę – to o czym mam pisać? Wszystko jest dobrze.” (śmiech)
I tu akurat mamy dobre przejście do następnego pytania, ponieważ chciałem spytać o to, czy coś ci się podoba – w Polsce, w twoim otoczeniu, w Unii Europejskiej, jak powiedziałeś, w świecie w ogóle? Czy jest coś, co ci się szczególnie podoba?
Bardzo mi się podoba to, że wyszliśmy z systemu komunistycznego, i że dane nam jest żyć w innym kraju niż dwadzieścia lat temu. Ja zdawałem maturę w stanie wojennym, tak że byłem już świadomym obywatelem i pamiętam, jak wtedy wyglądała sytuacja, jaki był świat, jaka była rzeczywistość, i ta, którą mamy, jest lepsza, moim zdaniem. Nie jest idealna, może nie wyobrażaliśmy sobie, że będzie rządził nami pieniądz, ewentualnie, że będą jacyś troglodyci z pałami biegali (śmiech). No bo tak się dzieje, jest brutalizacja życia i tak dalej - ale jesteśmy wolni. Myślę, że to jest podstawowa wartość, o wiele ważniejsza niż to, ile kto ma pieniędzy. Jak ktoś nie ma, to zawsze jest szansa, że będzie miał.
A co najbardziej podoba ci się w życiu – co najbardziej lubisz robić?
Lubię grać koncerty, to na pewno. A tak naprawdę spędzam swoje życie... do południa pracuję, mam swoją firmę komputerową, siedzę w tej firmie i zajmuję się swoim zawodem, i z tego właściwie żyję. Po południu przebieram się w ubranie, że tak powiem, mniej służbowe i idę do studia; w studiu coś dłubiemy, nagrywamy inne zespoły. I jest mi z tym dobrze. Gdybym mógł tego nie zmieniać, gdyby ekonomia nie zmusiła mnie kiedyś do zmiany tych zachowań, to trwałoby to...
...Pracę informatyka też lubisz.
Tak, skończyłem matematykę na uniwersytecie i miałem być nauczycielem matematyki, ale w międzyczasie nastąpił boom komputerowy. Skończyłem studia i stwierdziłem, że zamiast nauczycielem, będę informatykiem.
Jaka jest geneza nazwy zespołu i twojej ksywy – Butelka? Czy lubisz napoje wyskokowe?
„Lubisz?” Nie podchodzę do tego z pietyzmem, a wręcz uważam, że chwalenie się, że się coś tam wypiło, to nie jest cecha, z której można by być dumnym. Natomiast nie wylewam za kołnierz; jestem normalnym człowiekiem, napijemy się czasami z chłopakami piwa, czasami parę kieliszków wódki. Oczywiście staram się kontrolować. A geneza nazwy – kiedy chodziłem do liceum, pojechaliśmy z kolegami pod namiot i rano mój kolega wyszedł z namiotu, i w ogóle nie miał głosu, chrypiał tak jak Himmilsbach; i przezwali go Kieliszek. A ja za chwię wyszedłem za nim i tak samo nie miałem wokalu (śmiech); i przezwali mnie Drugi Kieliszek. Ale ponieważ się myliło, to mi zmienili ksywkę na Butelka. I tak zostało (śmiech).
A czy internetowe rockowe radio Butelka - dodajmy, radio z Torunia – ma być odtrutką na działalność ojca Rydzyka?
(śmiech) Nie śmiałbym konkurować z taką potęgą, jak Radio Maryja. Zresztą jak robię teledysk, to wysyłam im zawsze płytkę (śmiech).
Jeszcze cię tam napiętnują...
Nie, sądzę, że nie będą dotykać takiego tematu jak Butelka, bo tylko by nam zrobili promocję, ludzie by pobiegli kupić płytę i zobaczyć, co to takiego jest (śmiech), że Rydzyk się zdenerwował. On dobrze wie, że tylko mógłby nam pomóc, a sobie zaszkodzić, i nie sądzę, że będzie się denerwował. Chyba że się okaże, że nasza popularność jest tak duża, że nie można tego pominąć (śmiech).
DROLGOTH (się wtrącił): To może takie pytanie o... link do Radia Maryja; jest u was na stronie.
(śmiech) Wstrząsający link (śmiech). Ja się boję tam wchodzić (śmiech). Raz kliknąłem (śmiech).
DROLGOTH: Ja wszedłem też raz i też się już go boję.
(śmiech) Ja podejrzewam, że wiem, kto wykupił tę domenę w Niemczech. Bo mój znajomy jest prezesem dużej firmy w Toruniu i stać go na to, żeby takie rzeczy robić, i odgrażał się kiedyś, że to zrobi. Po jakimś czasie zauważyłem, że to jest i podejrzewam, że to on zrobił (śmiech). I nic mu nie mogą zrobić. To jest w Niemczech, zarejestrowana domena, radiomaryja.de i koniec, i działa (śmiech). Tylko mówię, ja tam nie wchodzę, bo się boję (śmiech).
KRI$$ (z powrotem): Czy jest jeszcze coś szczególnego, co chciałbyś powiedzieć czytelnikom tego wywiadu?
Chciałbym jeszcze powiedzieć o teledyskach. Sam robię teledyski; przez cztery lata produkowałem program telewizyjny dla telewizji lokalnej, publicznej TVP3 Bydgoszcz, w związku z czym nauczyłem się tych technik i zacząłem sam robić teledyski. Może nie są doskonałe, ale są szczere i moje, i coś tam pokazują. Ostatnio robiłem teledysk do „Ligi Polskich Rodzin”, prawie rok go robiłem, bo zdjęcia były kręcone na przykład w Egipcie, to są autentyki. Tam na pustyni to ja przebrany za Araba idę. Gapili się na mnie, Arabowie i wycieczki (śmiech), ale czego się nie robi dla sztuki (śmiech). Staram się za pomocą teledysków poszerzyć spektrum odbiorców, i wiem, że na przykład teledysk do „To mnie suprise” ściągnęło mnóstwo ludzi przez tę parę lat. I ludzie wpisują się do księgi, że metalu nie słuchają, a teledysk jest OK, podoba im się. Jakąś tam siłę posiada.
Jesteś zarówno producentem, jak i reżyserem teledysków zespołu?
Siłą rzeczy robimy wszystko sami. Widziałem już teledyski, które kosztowały 5 tysięcy złotych i były beznadziejne, bez sensu, zrobione przez gwiazdy jako jakieś chałtury, w godzinę - „szybko, szybko”. W godzinę robimy teledysk, kasują 5 tysięcy, a potem i tak nikt tego nie puści. To ja wolę z założenia wiedzieć, że nikt mi w telewizji moich teledysków nie puści, bo mają wstrząsającą treść, ale Internet jest tak silny, że nie musi w telewizji lecieć, moim zdaniem. Zwłaszcza z taką muzyką – i tak nie będą tego puszczali w kółko.
Za kamerą też ty stajesz, za i przed?
Tak, ja albo kolega, bo jak jestem aktorem, to...(śmiech)
No właśnie, tak myślałem, że wtedy nie. To dzięki wielkie za rozmowę i powodzenia na dalszej drodze rozwoju zespołu Butelka i nie tylko!
Ta płyta może coś zmieni, tak sobie myślę. Bo to tak, jakby zrobić tu (w warszawskim klubie Progresja – przyp. KRI$$-a) koncert zespołu Coma przed wydaniem ich płyty – to kto wie, co to jest Coma, póki nie było płyty? Wyszła płyta, na przykład ja poszedłem, kupiłem sobie płytę, i zacząłem się interesować dopiero po tym, kiedy ta płyta była już gdzieś w sklepie.
Jasne, a czy planujecie jakoś szczególnie promować płytę koncertami?
Będziemy się starali, tylko to nie jest takie łatwe. Być może samo się to jakoś napędzi, może po jakimś czasie już odpowiednia ilość osób w każdym miejscu będzie ten materiał znała... Na to liczę, wtedy łatwiej jest zagrać koncert. A tak to raczej trzeba się podpinać pod bardziej uznane zespoły, takie, na które ludzie przychodzą, festiwale. Tak będziemy się starali przez najbliższe pół roku grać; albo na jakimś koncercie charytatywnym, gdzie gra kilka zespołów, bo też przychodzi wtedy młodzież. Zrobienie koncertu w innym mieście, jak zespół nie jest znany, to nie jest prosta sprawa. Ale trzeba się nie poddawać, trzeba grać koncerty; jak się nie gra koncertów, to potem jak się raz na pół roku chce zagrać jakiś ważny koncert, to on akurat nie wyjdzie. A tak, jak się pewną liczbę zagra, to jednak się gra na pewniaka.
OK, to chyba wszystko. W takim razie - dzięki!
Rozmawiał: KRI$$ |
|