m_marcolin |
Pomocnik Szatana |
|
|
Dołączył: 02 Wrz 2005 |
Posty: 235 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: gliwice |
|
|
|
|
|
|
Na dworze zimno i ponuro, lecz temperatura w zabrzańskim „Domu Muzyki i Tańca” była zgoła odmienna. Rozgrzewać publiczność zaczął gość specjalny na trasie Eric Sardinas ze swoim zespołem. Solidne rock’n’rollowe granie okraszone gitarowymi popisami. Techniki i finezji nikt mu nie odmówi, lecz raczej niewielu na sali przyszło na koncert ze względu na niego. Wszyscy czekali na danie główne: wirtuoza gitary i wielkiego showmana w jednej osobie – Steve’a Vai’a. Po koncercie chyba nikt nie był zawiedziony. Vai i spółka zaprezentowali się znakomicie. Widać było, że muzycy mimo bagażu doświadczeń wprost tryskają młodzieńczą energią. Granie koncertu to dla nich wciąż taka sama zabawa jak dla widzów oglądanie swych idoli. Piszę „dla nich” bo wbrew temu co głosi nazwa zespołu, grupa to nie tylko gitarzysta. Oczywiście to on znajduje się w świetle reflektorów, lecz nie można zapominać o doborowym towarzystwie. Każdy z muzyków grał niejedno solo i był integralną częścią widowiska. Szczególne brawa należą się basiście Billy’emu Sheehan’owi, jednemu z najlepszych adeptów tego instrumentu na świecie, który wznosił się na wyżyny swych umiejętności i nie raz wychodził na pierwszy plan spektaklu. Nie zawiedli też pozostali.Tony MacAlpine i Dave Wainer wymiatali aż miło, a perkusista Jeremy Colson za niewiarygodnie szybką solówkę został nagrodzony owacją na stojąco (a zadanie miał niełatwe, w końcu jego poprzednicy to Virgil Donati, Mike Mangini czy Terry Bozzio). Jednak zdecydowanie najwięcej do powiedzenia miał Vai. Jego instrumentalne popisy zapierały dech w piersi każdemu na trybunach. Gitarzysta łączy ze sobą niewiarygodną technikę, feeling i szybkość, a w każdy riff wkłada maksimum możliwości. Ten człowiek potrafi ze swym instrumentem zrobić dosłownie wszystko. Nie zabrakło również tego, co publiczność lubi najbardziej. Steve bez najmniejszych kompleksów grał zębami czy trzymając gitarę nad głową lub za plecami. Kulminacyjnym momentem występu było bisowanie, podczas którego do zespołu dołączył Eric Sardinas. W tym czasie na scenie grało czterech gitarzystów, a utwór zakończyła gitarowa (sic!) solówka Billego Sheehana. Miód dla uszu. Obraz zachwytu na twarzach młodych widzów sprawił, że ten koncert po prostu trzeba było zobaczyć. |
|