poświęcone muzyce metalowej

Forum muzyczne

Forum poświęcone muzyce metalowej Strona Główna -> Relacje -> METALMANIA 2006
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 

Jak oceniasz tegoroczną edycję Metalmanii 2006 ?
1
8%
 8%  [ 1 ]
2
16%
 16%  [ 2 ]
3
16%
 16%  [ 2 ]
4
16%
 16%  [ 2 ]
5
0%
 0%  [ 0 ]
Nie byłam/byłem
41%
 41%  [ 5 ]
Wszystkich Głosów : 12

METALMANIA 2006
PostWysłany: Wto 11:40, 07 Mar 2006
DROLGOTH
Administrator

 
Dołączył: 23 Cze 2005
Posty: 981
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa





Jubileuszowa, XX edycja największego festiwalu heavymetalowego w Europie Środkowej od samego początku borykała się z problemami wszelkiego rodzaju. Za największą wpadkę należy uznać odwołanie występu TESTAMENT, który miał być gwiazdą całej imprezy. Za niewiele mniejszą zaproszenie w zastępstwie THERION. Bo po mimo całego szacunku dla tej kapeli to jednak nie jest to jeszcze gwiazda tego formatu co Testament. Jako niespodzianka Metalmanii 2006 wystąpił EVERGREY. Dobrze przynajmniej, że to nie oni zostali gwiazdą.

Początek imprezy należał do naszych rodzimych zespołów, mała scenę otworzył ARCHEON a dużą VESANIA. I były to jak się potem okazało jedne z najlepszych setów całego festiwalu. Archeon mimo początkowych kłopotów technicznych (brak światła i kiepskie brzmienie) po drugim numerze zaatakował z pełną mocą, porywając nielicznie zgromadzoną jeszcze widownię A Vesania udowodniła, że należy do najlepszych zespołów grających szeroko rozumiany black metal. Po nich na dużej i małej scenie przewinęło się kilkanaście zespołów, warto wspomnieć o technicznym death metalowym HIERONYMUS BOSCH z Rosji, który jednak został „zniszczony” przez akustyka – to był najgorzej nagłośniony występ na całym festiwalu. Skoro już o wpadkach, to niestety po raz drugi z rzędu swój koncert w Spodku zawalił HUNTER. Ostatnia z polskich kapel z dużej sceny czyli ACID DRINKERS również nie wzbudziła jakiegoś wielkiego zachwytu, zbyt statycznie na scenie i jakoś tak bez polotu. Szczególnie po wcześniejszym występie UNLEASHED które zagrało klasyczny old schoolowy death metal made in Sweden. Prosto, mocno i do przodu. Przed nimi scenę opanował mrozny black rodem z Norwegii w postaci 1349, zespołu w którym mogliśmy posłuchać gry legendarnego bębniarza Frosta (Satyricon,Gorgoroth). Surowy prymitywny black zadowolił fanów ekstremalnej muzy. Po Acid Drinkers i EVERGREY na scenie pojawił się wiekowy UDO. Było klasycznie heavy metalowo a w skład track listy weszły również klasyki ACCEPT (Metal Heart, Balls To The Wall). Gdy występ Niemców dobiegł końca napięcie zaczęło rosnąc a to ze względu na występ NEVERMORE. Było na co czekać, to był jeden z najlepszych występów na tegorocznej Metalmanii. Porywający show którym dyrygował Warrel Dane na długo zapadnie w pamięci fanów zebranych w Spodku. Ten występ to była rękawica rzucona prosto w twarz pozostałym zespołom. Pierwszy podjął ją MOONSPELL i jego odpowiedz była równie mordercza. Scenę opanował Fernando Ribeiro i zrobiło się bardzo gorąco. Drugi bardzo dobry występ pod rząd to było coś czego do tej pory brakowało. Grająca po nich ANATHEMA wprowadziła na salę atmosfere melancholii, nostalgii i smutku. Zakończyli spektakularnie , rozbiciem wzmacniacza o scenę i to był chyba najmocniejszy punkt ich występu. THERION – gwiazda festiwalu, wyszła na scenę o 1:30 czyli z ponad dwugodzinnym opoznieniem. Nie było żadnych niespodzianek, zagrali poprawnie i niestety tylko poprawnie, dodatkowo wspierając się pół playbackiem, słabo nawiązując kontakt z publicznością. Niestety jaka gwiazda taka prawie(całe szczęście) cała impreza. Wspomnę jeszcze o dwóch zespołach ,które grały jako jedne z pierwszych. Chodzi tutaj o CALIBAN i SOILWORK. O pierwszym warto powiedzieć tylko, że zagrał natomiast Soilwork mówiąc delikatnie rozczarował. Nie było to nic porywającego, stracili gdzieś tego kopa znanego z ich studyjnych nagrań.

Mała scena w tym roku wyglądała naprawdę bardzo interesująco, po raz pierwszy w historii międzynarodowa obsada korzystnie wpłynęła na zainteresowanie odbywającymi się tam koncertami. Jak wspominałem wcześniej występy tam otworzył warszawski ARCHEON, po nich można było obejrzeć miedzy innymi thrashowy twór o nazwie THE NO-MADS, grindowa ANTIGAMA, hardcorowy TOTEM, stonerowy CORRUPTION, który można żałować, że nie wystąpił na dużej scenie niewątpliwie na to zasługując. Anioł i spółka zagrali tradycyjnie na swoim wysokim poziomie i w tym miejscu można tylko się cieszyć z opoznienia na dużej scenie przed występem Nevermore ponieważ można było obejrzeć prawie ich cały występ. „99% Of Evil”, „Lucy Fair” czy „In League With The Devil” to utwory ,które zawsze porwą do zabawy. Kolejnym zespołem z małej sceny,który udało mi się tam zobaczyć był francuski MISANTHROPE. Częśc składu wyglądała na Panów już dobrze po 40-stce ale na scenie zachowywali się jak nastolatkowie. Szczególnie wokalista, który postanowił co chwila próbować grać na gitarach swoich kolegów. Grali całkiem fajną muzę taka osadzoną w klimatach klasycznego metalu z naleciałościami death i thrash. Gwiazda małej sceny BELPHEGOR został potraktowany przez akustyka podobnie jak Hieronymus Bosch więc efekt jaki był pewnie każdy słyszał.


Jubileuszowa, XX edycja największego festiwalu heavymetalowego w Europie Środkowej jako całość nie wypadła zbyt przekonująco. Przede wszystkim zestaw kapel nie był powalający. Sprawy organizacyjne na poziomie zadowalającym. Sklepik też nie przyciągał niczym szczególnym. Ktoś pomyślał w końcu o piwoszach i była możliwość wyjścia poza Spodek do baru dzięki otrzymaniu specjalnej opaski . Szkoda tylko, że opaski się wieczorem skończyły i jeżeli ktoś chciał posiedzieć przy piwie na Anathemie to musiał się zadowolić co najwyżej herbatą wewnątrz. Od paru lat Metalmania podupada i tegoroczna edycja tego nie zmieniła. Prognozy na przyszły rok ? Chyba takie żeby się w ogóle odbyła. Bo być może pewne nowe przePISy to uniemożliwią.

\m/

W tym miejscu chciałbym zachęcić wszystkich tych co byli na wpisywanie swoich komentarzy co do całej imprezy. Wiadomo, że jedna osoba wszystkiego nie zobaczy i wiele może przegapić.

Program Metalmanii 2006
Mała Scena:
ARCHEON
THE NO-MADS
SHADOWS LAND
ANTIGAMA
TOTEM
CENTINEX
SUIDAKRA
BESEECH
CORRUPTION
THE OLD DEAD TREE
MISANTHROPE
BELPHEGOR

Duża Scena:
VESANIA
CALIBAN
HIERONYMUS BOSCH
SOILWORK
HUNTER
1349
UNLEASHED
ACID DRINKERS
EVERGREY
U.D.O.
NEVERMORE
MOONSPELL
ANATHEMA
THERION

I tak już na zakończenie pozdrowienia dla użytkowników forum z którymi spędziłem czas w Spodku:
Zła,refuseamen,subcommandante,Astaroth,Blinq,m_marcolin,d_darkness,Araquiel,stingerin,Mardok.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 11:57, 08 Mar 2006
DROLGOTH
Administrator

 
Dołączył: 23 Cze 2005
Posty: 981
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa





Fotorelacja z METALMANII 2006
Autorką zdjęć jest Agnieszka Krysiuk
[link widoczny dla zalogowanych]

VESANIA

HIERONYMUS BOSCH

SOILWORK

1349

UNLEASHED

EVERGREY

U.D.O.

NEVERMORE

MOONSPELL

ANATHEMA


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez DROLGOTH dnia Sob 12:33, 11 Mar 2006, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 12:02, 08 Mar 2006
DROLGOTH
Administrator

 
Dołączył: 23 Cze 2005
Posty: 981
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa





Zapraszam do działu ankiety gdzie można oddać głos na najlepszy band małej i dużej sceny tegorocznej edycji Metalmanii.
Duża scena
Mała scena


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 12:20, 08 Mar 2006
DROLGOTH
Administrator

 
Dołączył: 23 Cze 2005
Posty: 981
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa





ACID DRINKERS

HUNTER

SOILWORK

THERION


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 15:13, 10 Mar 2006
subcommandante
Diabeł bez wideł

 
Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z otchłani i czeluści





To ja moze w takim razie tez dodam cos od siebie, bo zgadzam sie, ze rozne punkty widzenia pozwalaja dac duzo pelniejszy obraz calosci.

Przede wszystkim musze przyznac racje Drolgothowi, ze ogolne wrazenie bylo - delikatnie rzecz ujmujac - "takie sobie". Zwlaszcza jesli wziac pod uwage zapowiedzi gloszace, iz miala to byc edycja "jubileuszowa", a wiec w jakis sposob wyjatkowa. A to sie niestety nie do konca organizatorom udalo. Zestaw kapel sprawial wrazenie przypadkowej zbieraniny, brakowalo moim zdaniem jakichs mocnych, wyrazistych punktow, ktore by calosc "pociagnely" do przodu. Wszystko bylo zbyt przecietne. Tak naprawde ani jeden z zespolow wystepujacych na duzej scenie (na malej bylo na szczescie nieco inaczej) nie przyciagnal na dobre mojej uwagi. Chociaz oczywiscie byly rzeczy lepsze i gorsze, to jednak nie bylo wybitnych, powalajacych, wyrozniajacych sie. Ot, taki "fajny koncercik", na ktorym wazniejsze jest to, ze mozna sie spotkac ze znajomymi (pozdro dla wszystkich z ktorymi dane mi bylo ten czas spedzic! Very Happy ), a nie to, co sie akurat dzieje na scenie. Jesli do tego dodac slaba frekwencje, ubogo zaopatrzony sklepik, kretynskie rozwiazania "piwne" (kto byl to wie..), obsuwy czasowe i ogolnie rozmaite niedociagniecia organizacyjne (to co sie dzialo z naglosnieniem w czasie koncertu Huntera to jest prosze panstwa WSTYD I HANBA!!!) - obraz calosci nie rysuje sie niestety w zbyt rozowych barwach...

A teraz bardziej konkretnie. Jako ze nasz wesoly bus, ktorym radosnie podazalismy do Katowic, nie byl najszybszym pojazdem na swiecie, nie dane mi bylo niestety obejrzec pierwszych 2 kapel na duzej scenie (VESANIA & CALIBAN) i calej pierwszej czesci programu sceny malej (ARCHEON, THE NO-MADS & SHADOWS LAND). O ile CALIBAN jest mi zupelnie obojetny, o tyle VESANII szczerze zaluje bo podobno koncert byl swietny. ARCHEON tez bardzo chcialem zobaczyc, ale przeciez nie mozna miec wszystkiego..

O zespole HIERONYMOUS BOSCH moge w zasadzie powtorzyc to, co juz napisal Drolgoth - niestety nie dalo sie tego sluchac. I to nie dlatego, ze grali zle albo nieciekawie. Powiem szczerze - nie wiem jak grali, bo jedyna rzecza slyszalna ze sceny byl brzmiacy jak pudelko werbel i jedna gitara (rytmiczna!). Nic wiecej. Nie wiem kto naglasniel ten wystep, ale moze w przyszlosci powinien sie jednak przerzucic na rysowanie albo pisanie wierszy.. Za to nie zgadzam sie zupelnie z negatywna opinia na temat SOILWORK. Po pierwsze zdziwilo mnie, ze grupa tego formatu gra praktycznie na poczatku, a po drugie to byl naprawde fajny, energiczny koncert, moim zdaniem jeden z lepszych na calej imprezie. Moze wokalista momentami nie radzil sobie ze swoimi partiami (zwl. pod koniec), ale zespol nadrabial mocą i feelingiem, wiec calkiem licznie juz zgromadzona pod scena publicznosc wcale nie wygladala na zawiedziona.

Chwile potem wybralem się pod mala scene posluchac warszawskiej ANTIGAMY. I nie zawiodlem sie. Chociaz wystep trwal zaledwie ok. 20 minut (co akurat jest dla nich typowe), bylo tam wszystko, czego po naszych najlepszych (moim zdaniem) grindcore'owcach mozna sie bylo spodziewac - brutalnosc, technika, szalencze tempa i chirurgiczna precyzja. Zreszta Lucas sam powiedzial ze sceny, ze "zajebiscie sie tutaj gra" i to chyba powinno wystarczyc za caly komentarz. Co do HUNTERA, ktory gral wowczas na duzej scenie, to musze powiedziec, ze umieszczenie ich w programie tegorocznej Metalmanii nie bylo chyba najlepszym pomyslem. To naprawde dobry zespol, ale ostatnio jest go wszedzie zdecydowanie za duzo, wiec sila rzeczy nie mogl pokazac niczego nowego i porywajcego. Wrecz przeciwnie - set byl jakis taki pozbawiony napiecia, niedopracowany i nieprzekonujacy. Razily niepotrzebne dluzyzny i ograne do granic mozliwosci patenty, znane z wczeniejszych wystepow. Do tego trzeba niestety dodac slaby poziom wykonawczy (muzycy wyraznie sie „rozjezdzali”) i skandaliczne wrecz wpadki akustyka - po raz pierwszy na imprezie tej rangi spotkalem sie z sytuacja, zeby z powodu koszmarnych sprzezen zespol byl zmuszony przerwac kawalek... Czy to ma byc nasz polski profesjonalizm? Mimo to publicznosc zdawala sie bawic calkiem niezle, co znaczy ze HUNTER ma w naszym kraju calkiem spore grono oddanych fanow.

Jako nastepni w kolejnosci wystepowali mroczni Norwegowie z piekla rodem, czyli 1349. Przyznam, ze czekalem z niecierpliwoscia na ten koncert i nie zawiodlem sie. Tam nie bylo miejsca na jakies niepotrzebne popisy, gierki czy glupie gadki z publicznoscia. Po prostu ostro i do przodu. Moim zdaniem swietny, bardzo spojny i konsekwentny set, chociaz chwilami wrecz zabawny ze wzgledu na cala te teatralna, nieco kiczowata otoczke. No i poziom dzwieku mogl przyprawic niejednego bardziej wrazliwego sluchacza o wrecz fizyczny bol. Jednak milosnicy prostego, brutalnego (choc bardzo dobrze zagranego) black metalu mogli byc w pelni usatysfakcjonowani. Poza tym nie kazdego dnia dane jest nam ogladac popisy Frosta za bebnami...

Tak sie jakos zlozylo, ze caly wystep kolejnej kapeli, czyli UNLEASHED, spedzilem w bardzo milym towarzystwie nad kuflem tzw. „napoju bogow” w niezbyt niestety przytulnym i zatloczonym do granic mozliwosci namiocie, w ktorym ow plyn podawano. Udalo mi sie wrocic dopiero na ACID DRINKERS. Ostatni raz widzialem ich na zywo jakies 10 lat temu i wtedy byl to moj zdecydowany No.1 jesli chodzi o kapele koncertowe w naszym kraju. Niestety katowicki wystep bolesnie zweryfikowal te opinie. Niby wszystko bylo ok, grali nawet duzo starych kawalkow, ale to byl juz pod kazdym wzgledem inny zespol niz wtedy. Czegos tam zdecydowanie zabraklo i koncert wypadl po prostu blado, bez wyrazu. Poza tym te zenujace komentarze Titusa ze sceny w stylu „Chcesz w pape, w pipe, w dupe?”... Porazka. W miedzyczasie rzucilem tez okiem na grajace na malej scenie pierwsze kapele zagraniczne - szwedzki CENTINEX i niemiecka SUIDAKRE. Obydwa zespoly zaprezentowaly sie calkiem niezle i zostaly cieplo przyjete przez licznie zgromadzonych pod scena fanow. Chociaz najwieksza jak do tej pory ilosc widzow przyciagnal grajacy zaraz potem BESEECH. Trudno mi orzekac czy przyczyna takiej popularnosci byla prezentowana przez 7-osobowy zespol w sumie przecietna mieszanka metalu, rocka i gotyku, czy tez pewne ewidentne walory spiewajacej w nim niewiasty... Wink

W tym samym czasie na duzej scenie prezentowal sie gosc specjalny tegorocznego festiwalu - szwedzki EVERGREY. I tutaj znowu nie moge sie zgodzic z Drolgothem w ocenie ich wystepu. Szwedzi pokazali sie moim zdaniem z bardzo dobrej strony, serwujac zebranym obficie podlana progresywnym sosem mieszanke power i thrash metalu. Ten rodzaj muzyki wymaga od odbiorcy uwagi i skupienia, nie dziwi wiec zbytnio fakt, ze koncert EVERGREY mogl sprawiac wrazenie nieco statycznego czy wrecz nuzacego. Mimo to poziomem technicznym i artystycznym z pewnoscia pozytywnie odbiegal od „sredniej festiwalowej”. Jako nastepny natomiast na duzej scenie zainstalowal sie znany wszystkim „emeryt” z ACCEPT w swoim solowym wcieleniu, czyli U.D.O. Przyznam szczerze, ze patrzac na tego czlowieczka (czy tez - jak go nazwalismy z kumplem - „Czlowieka Szafe” Laughing ) nie moglem sie powstrzymac od smiechu. To jednak nie dla mnie, chociaz nie mozna temu dziadkowi odmowic umiejetnosci tworzenia „rokendrolowego” klimatu. Poza tym zawsze przyjemnie jest posluchac na zywo „Metal Heart” Very Happy

Kolejny show przez wielu uczestnikow zostal zgodnie uznany za najlepszy tego dnia. Chodzi oczywiscie o NEVERMORE. Chociaz nie jest to „moja” muzyka, Amerykanie rzeczywiscie wypadli bardzo dobrze pod kazdym wzgledem - poczawszy od swietnego brzmienia, przez znakomite popisy instrumentalne i genialny wokal (moze na zywo troche za bardzo przypominajcy maniera Bruce’a D., ale to drobiazg) po bijaca ze sceny moc i energie. W tym samym czasie jednak na malej scenie gral zespol, ktory dla mnie osobiscie byl najwiekszym odkryciem tegorocznej Metalmanii - THE OLD DEAD TREE. Francuski kwartet pod wodza charyzmatycznego Manuela Munoza po prostu zwalil mnie z nog. Wreszcie mozna bylo posluchac kapeli, ktora pamieta, ze granie ostatecznie opiera sie na... fajnych piosenkach. Serwowana przez Francuzow muzyka to wlasnie to - duzo znakomitych melodii, specyficzny, wciagajacy klimat i niezwykla roznorodnosc - czuli sie swietnie zarowno w ekstremalnych, deathowych partiach, jak i we fragmentach niemal popowych. Calosc kojarzyla sie troche z OPETH, troche ze „środkowym” PARADISE LOST, troche z KATATONIA, nie tracac jednak niczego ze swojej oryginalnosci. Podstawa brzmienia grupy jest przede wszystkim charakterystyczny wokal Munoza, ktorego w ekspresyjnym roznicowaniu glosu i plynnym przechodzeniu miedzy roznymi stylami przewyzsza chyba tylko M. Akerfeldt. Podsumowujac - znakomity zespol i znakomity koncert. Szkoda tylko, ze przycmiony przez grajacy rownolegle NEVERMORE...

Kolejny zespol na duzej scenie to oczekiwany z niecierpliwoscia przez duza czesc publicznosci MOONSPELL. Fernando z kolegami sa w naszym kraju bardzo popularni, czego wyrazem byl najwiekszy jak do tej pory (i chyba najwiekszy w trakcie calej imprezy) tlum pod scena. Choc zaczeli srednio, to jednak mniej wiecej po 3 kawalkach Portugalczycy wyraznie sie rozkrecili i dalej bylo juz tylko coraz bardziej poteznie i wampirycznie. Oprocz starych i bardzo starych numerow moglismy posluchac kilku kawalkow z nowej, przygotowywanej wlasnie plyty. Atmosfera byla goraca i niepokojaca, naglosnienie bardzo dobre - ogolnie byl to jeden z lepszych wystepow podczas tegorocznej edycji. Warto tez dodac, ze w miedzyczasie na malej scenie gral francuski MISANTHROPE, ktory okazal sie znakomitym dowodem na to, ze pozory myla. Wizualnie - koszmar. Panowie po czterdziestce ledwo mieszczacy sie w swoich skorzanych ciuszkach. Muzycznie - calkiem, calkiem. Za to wielka pomylka (przynajmniej dla mnie) okazal sie wystep „gwiazdy” malej sceny, czyli austriackiego BELPHEGORA. Ich dosc prostacki, „lesny” black-death nigdy do mnie zbytnio nie trafial, ale mimo to chcialem zobaczyc jak wypadna na zywo. No i niestety wypadli zenujaco, glownie ze wzgledu na kolejny skandaliczny brak profesjonalizmu w naglosnieniu. Jak dlugo mozna sluchac samej dudniacej stopy „urozmaicanej” od czasu do czasu porykiwaniami wokalisty? Ja wytrzymalem niecale 2 kawalki.. Wink

Na duzej scenie za to instalowala sie wlasnie ANATHEMA. Ich wystep zdecydowanie odbiegal od wszystkiego, co mozna bylo tego dnia uslyszec. Zupelnie jakbysmy przez godzine uczestniczyli w zupelnie innej imprezie. Bylo tam wszystko z wyjatkiem metalu - spokojne, melancholijne, niemal akustyczne kawalki, przetykane co jakis czas nieco mocniejszymi akcentami, nastrojowe wizualizacje, kwartet smyczkowy. O tym, ze rudzielcom z Liverpoolu blizej teraz do „kolorowej” muzyki spod znaku PINK FLOYD niz do swoich wlasnych, wczesnych dokonan, przekonal na dobre konczacy ich set cover legendarnej grupy - „Comfortably Numb”, uwienczony spektakularnym zniszczeniem czesci sprzetu na scenie. Mimo, iz koncert ANATHEMY mozna uznac za bardzo „ladny”, tego typu klimaty o tak poznej porze (zeszli ze sceny ok. 1 w nocy) na wielu sluchaczy (w tym na mnie, hehe) podzialaly po prostu usypiajaco.

Wreszcie, po dwugodzinnym opoznieniu, ok. 1.30 na scenie pojawil sie grajacy w roli gwiazdy wieczoru THERION. Wszyscy wiedzieli, ze byla to gwiazda „zastepcza”, mimo to wiele osob spodziewalo sie, iz czyms zaskocza publicznosc, dadza show na miare glownej gwiazdy. Zwlaszcza, ze druzyna Christophera J. zdaje sie miec po temu wszelkie predyspozycje. Niestety, nic z tych rzeczy. Nie tylko Szwedzi nie przygotowali zadnych niespodzianek sceniczno-scenograficzno-wykonawczych, ale wrecz zagrali w mniejszym skladzie niz podczas ostatniej wizyty w naszym kraju, na jesieni 2004 r. Sam wystep tez nie mogl niczym zaskoczyc tych, ktorzy wowczas zespol widzieli. O ile jednak tamte koncerty (a przynajmniej warszawski) mialy w sobie ogromny ladunek energii, o tyle teraz - moze ze wzgledu na pozna pore i zmeczenie zarowno muzykow, jak i fanow - cala ta energia gdzies sie ulotnila. Zespol gral wyraznie „na sile”, fani wyraznie „na sile” sluchali, myslac juz tylko o powrocie do domu. Jedni i drudzy nie mieli ochoty dluzej tego ciagnac. Po obowiazkowym, wymeczonym „To Mega Therion” na zakonczenie byl jeszcze jeden wymuszony bis i w ten raczej smutny sposob jubileuszowa edycja „najwiekszego festiwalu metalowego w Europie srodkowej” dobiegla konca. Edycja dziwna, niespojna, pelna wpadek. Teraz pozostaje tylko czekac, co organizatorzy przygotuja w przyszlym roku. Bo nie zgadzam sie, ze Metalmania podupada - w koncu w rok temu chyba juz nie moglo byc lepiej, przynajmniej jesli chodzi o zestaw kapel...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 8:20, 11 Mar 2006
666diablica666

 
Dołączył: 07 Lip 2005
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy





witam ponownie, dawno mnie tu nie bylo Very HappyVery HappyVery Happy chyba te mijanie na korytarzu w spodku podzialalo hhiihih

[link widoczny dla zalogowanych]


buziaki dla DROLGOTH'a :*Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 21:58, 15 Mar 2006
m_marcolin
Pomocnik Szatana

 
Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gliwice





Dzięki za pozdrowienia Drol. Ja również pozdrawiam wszystkich z którymi bawiłem się w czasie festiwalu.

Teraz przejdźmy już do samego przebiegu imprezy. Niestety nie zobaczyłem występu Vesani, ale już w czasie panowanie na scenie Caliban byłem obecny na widowni. Szumnie reklamowana europejska odpowiedź na amerykańską fale metalcore’a okazała się jedynie do bólu przewidywalną kopią sławniejszych zespołów zza wielkiej wody. Zaraz potem swój show prezentowali Rosjanie z Hieronymus Bosh. Zgadzam się z przedmówcami, że największą wadą tego koncertu była zdecydowanie tragiczna akustyka. Perkusja wydawała się być z drewna, a gitary tworzyły jeden wielki hałas. Na pewno można dostrzec pozytywne cechy ich muzyki, jednak przed wyruszeniem w następną trasę postarałbym się na ich miejscu o nowego dźwiękowca. Niedługo po naszych wschodnich sąsiadach zaprezentował się szwedzki Soilwork. Przyznam się bez bicia, że większość gigu spędziłem w namiocie piwnym, w skutek czego zobaczyłem jedynie dwa ostatnie utwory skandynawów. Grali fajnie, choć może odrobinie zbyt rzemieślniczko. Ot taka mieszanka nowoczesnego death-thrashu. Później nastąpiła dla mnie przerwa spowodowana zagoszczeniem na estradzie rodzimego Huntera, którego ostatnio widzę na każdym kroku, a że fanem nie jestem wolałem podyskutować ze znajomymi na korytarzu. Przerwa się dość przedłużyła, gdyż z występu 1349 udało mi się strawić jeden kawałek. Norwedzy dali bardzo efektowny show, ale ich muzyka przeznaczona jest raczej wyłącznie dla fanów prymitywnego blacku z pod znaku Darkthrone czy czesnego Mayhem. Dobrą alternatywą okazał się występ na małej scenie rodzimej Antigamy. Szalony grid, może bez błysku, ale dość ciekawy. Następnego koncertu na dużej scenie nie mogłem już przegapić, na arenie znaleźli się wojownicy o wolność czystego death metalu z Unleashed. Ich występ można scharakteryzować bardzo krótko – powalający. Do tej pory tak świetnie nie brzmiał jeszcze nikt, ale to nie akustyka lecz pasja i świetna old schoolowa muzyka stanowiły największą zaletę Szwedów. Miażdżyły takie utwory jak „Death Metal Victory” czy „Don’t Want To Be Born”. Zaraz po nich w świetle reflektorów znalzły się „Kwasożłopy” z Poznania czyli Acid Drinkers. Nasza thrashowa legenda nie zawiodła, ale w ich występie czegoś brakowało. Chyba za dużo było nowszych utworów w stylu „High Proof Cosmic Milk”, a za mało starych killerów, bo właśnie przy znakomitych kawałkach z Infernal Connection publika bawiła się najlepiej. Zaraz po Acidach przyszła kolej na Evergrey. Było...przyzwoicie. Chyba tylko tyle można powiedzieć o szwdzkich progmetalowcach. Może byłoby lepiej, ale ponownie zawiódł akustyk. Tak czy owak Evergrey nie sprawił by atmosfera sięgała zenitu, lecz jak mówi stare przysłowie: „co się odwlecze to nie uciecze”. A wszystko to za sprawą żywej legendy, ex-wokalisty Accept – Udo Dirkschneidera. Znakomita, klasyczna, heavy-metalowa jazda doprowadziła publiczność do stanu wrzenia. Eksplozja nastąpiła wraz z pierwszymi nutami „Metal Heart” – sztandarowego utworu byłej formacji Frontmana. U.D.O. zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko, ale zaraz potem nadeszła niszcząca siła thrasherów z Nevermore i sprostała trudnemu zadaniu w stu procentach. Czy jednak mogło być inaczej? Wątpię, Amerykanie to wielka marka od lat, a wzbogaceni o świetnego gitarzystę Steve Smyth i natchnieni sukcesem znakomitej płyty „This Godlees Endeavor”, złego koncertu dać po prostu nie mogli. Rządził oczywiście Warrel Dane, posiadacz jednego z najbardziej ekspresyjnych głosów w metalu. Cudownie wypadły kompozycje z nowej płyty m.in. „The Final Product” i „Born”. Jedynym minusem gigu była jego długość, był on po prostu trochę za krótki. Po Nevermore mogłem odpocząć, gdyż zaprezentowały się dwie kapele, których fanem nie jestem: Moonspell i Anathema. Pierwszy z nich zaskoczył mnie pozytywnie, klimatyczne melodie okraszone ciekawym growlingiem na pewno nie przekonały mnie do kupna płyt Portugalczyków, ale wrażenie pozostało dobre. Inaczej ma się sprawa z Anathemą. Jedyna rzeczą, jaka wyrwała mnie z monotonni tego wystąpienia było rytualne niszczenie głośników pod koniec. Wcześniej przynajmniej trzy razy byłem bliski zaśnięcia. Trochę pewnie z winy późnej pory, ale Anglicy też się do tego przyłożyli. A propos późnej pory, koncert gwizdy wieczoru rozpoczął się z dwugodzinnym opóźnieniem co niewątpliwie miało wpływ na atrakcyjność występu. Nie ukrywam, że cały dzień czekałem przede wszystkim na koncert Therion. Jednak ich show pozostawił lekki niedosyt. Dało o sobie znać zmęczenie i niska frekwencja, ale Szwedzi też nie pokazali tego co dwa lata wcześniej podczas klubowej mini trasy po Polsce. Czegoś zabrakło. Może rockowego wokalisty z prawdziwego zdarzenia, może prawdziwego chóru i orkiestry. Oczywiście nie mówię, że rozczarowałem się Therionem. W przypadku tego rodzaju zespołu nie może być o tym mowy: Johnsson starał się jak mógł rycząc stare kawałki, Kristian Niemann swoimi solówkami powodował podziw na twarzy niejednego fana, a wykonanie „To Mega Therion” spowodowało dreszcze u dużej części widowni.

Cóż, musze przyznać, że Therion, mimo całego mojego uwielbienia dla niego, nie jest gwiazdą na miarę Testament, który był wcześniej anonsowany jako headliner. Nie uważam jednak by festiwal całkowicie nie wypalił. Owszem był trochę za długi i zabrakło wielkiego wykonawcy, który przyciągnąłby tłumy, ale wspomnienia z imprezy pozostaną pozytywne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:08, 23 Maj 2006
Anal Torture
Dziadek Belzebub

 
Dołączył: 18 Sie 2005
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5





666diablica666 napisał:
witam ponownie, dawno mnie tu nie bylo Very HappyVery HappyVery Happy
jakos nie tęskniliśmy...wręcz przeciwnie...
666diablica666 napisał:
chyba te mijanie na korytarzu w spodku podzialalo hhiihih
..o boshe...nic tylko omijać...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
METALMANIA 2006
Forum poświęcone muzyce metalowej Strona Główna -> Relacje
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie GMT  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin