subcommandante |
Diabeł bez wideł |
|
|
Dołączył: 08 Lip 2005 |
Posty: 76 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: z otchłani i czeluści |
|
|
|
|
|
|
No i mamy wreszcie naszą rodzimą odpowiedź na „rycerski” metal spod znaku Manowar! Panowie z Sorcerer wpadli na bardzo fajny pomysł, żeby „historycznej” podbudowy dla swojego bojowego grania zamiast w obcych mitologiach poszukać na kartach „Trylogii”. W końcu chyba każde dziecko wie, że tak jak Skandynawowie mieli swoich Wikingów a Brytyjczycy rycerzy Okrągłego Stołu, tak my mieliśmy husarzy. „Metalowa Husarya” to ciekawa próba wskrzeszenia tych tradycji.
Cóż więc takiego ci husarze metalu nam proponują? Największą wadą tego materiału (a jednocześnie – dla niektórych – pewnie największą zaletą) jest jego przewidywalność. Wystarczy spojrzeć na okładkę i przeczytać tytuły utworów (np. „Heavy Metal Riders” czy „Warrior’s Heart”), żeby wiedzieć czego dokładnie można się po zespole spodziewać. I rzeczywiście. Dostajemy 5 typowo „rycerskich”, power metalowych kawałków, kontynuujących najlepsze tradycje reprezentowane przez „wojowników” z Manowar czy Hammerfall. Są więc szybkie, „galopujące” riffy, melodyjne zagrywki, patetyczne refreny, no i teksty opiewające krwawe bitwy i bohaterskie czyny dzielnych rycerzy. Do tego mocny, wysoki, czysty wokal. Wszystko jest na swoim miejscu, „po bożemu”, nie ma miejsca na żadne innowacje czy nowinki. Ale czy nie na tym właśnie polega urok takiej muzyki?
Może twórczość Sorcerer nie grzeszy oryginalnością, może zespół chce być uważany za „polski Manowar”, ale nie zmienia to faktu, że „Metalowej Husaryi” słucha się z prawdziwą przyjemnością. Zwłaszcza, jeśli ktoś – jak to jest w moim przypadku – ma sentyment do tej całej nieco groteskowej, rycerskiej otoczki. Sorcerer doskonale wie, co robi i do kogo adresuje swoje dokonania. A do tego robi to naprawdę dobrze – utwory są energiczne, chwytliwe i dobrze zagrane. Na pochwałę zasługuje także wokalista, który całkiem nieźle radzi sobie z niełatwymi przecież wymogami konwencji. Osobna sprawa to teksty, które niestety momentami sprawiają wrażenie układanki ze słów i zwrotów wyjętych żywcem z „Hail and Kill” czy „Fighting The World”. Cieszy natomiast fakt, że w dwóch utworach (obok tytułowego także „Ogień Zniszczenia”) „metalowi husarze” porzucają język angielski na rzecz mowy przodków i chociaż śpiewają w zasadzie o tym samym, to jednak wszystkie te historie bitewne nabierają wówczas swoistego „lokalnego” kolorytu. A zatem drżyjcie niewierni – „Metalowa Husarya” nadchodzi!
3,5/5 |
|