m_marcolin |
Pomocnik Szatana |
|
|
Dołączył: 02 Wrz 2005 |
Posty: 235 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: gliwice |
|
|
|
|
|
|
„Zaistniały projekt jest realizacją konkretnej wizji - nikt z jego założycieli nie ma ambicji wyważania drzwi ani ustanawiania nowych trendów.” To zdanie można wyczytać w oficjalnej biografii zespołu na ich stronie internatowej. Szczerość godna pozazdroszczenia. Taka właśnie jest muzyka Rootwater, może nie innowacyjna, ale płynąca prosto z serca. W kwestii gatunkowej to czysty crossover, mieszanka nowoczesnego grania z thrashem i elementami muzyki etnicznej. Dla tego zespołu na pewno inspiracjami były takie kapele jak Pantera, Machine Head, Soulfly, Biohazard czy nowszy Anthrax. Chłopaki koła nie wymyślają, ale płyta dobrze wpasowuje się w realia nowoczesnej ciężkiej muzyki, jednocześnie nie odcinając się od bardziej tradycyjnego metalu. Na tle innych kompozycji wyróżnia się znany z singla, plemienny „Hava Nagila”. Doskonale wypadają również „Red Love” (jakbym nie znał tego kawałka to bym dał sobie głowę uciąć, że to Machine Head) oraz „Peacemaker” (zgrabnne połączenie Biohazard z Anthraxem okresu „We Come for you All”). Ogólne wrażenia psują jednak dwa potworki, mianowicie „C.O.X.”, dziesięciominutowe smętne straszydło jakich słyszałem już setki w swoim życiu, oraz „Symmetrix”, skumulowana krótka dawka hałasu. Można jednak te potknięcia chłopkom wybaczyć, bo całości słucha się całkiem przyjemnie. Można śmiało powiedzieć, że Rootwater nie odbiega od podobnych zachodnich debiutów i bez kompleksów dobija się do polskiej czołówki. 3/5 |
|