m_marcolin |
Pomocnik Szatana |
|
|
Dołączył: 02 Wrz 2005 |
Posty: 235 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: gliwice |
|
|
|
|
|
|
Słuchając nowego dzieła Red Hot Chili Peppers nie można oddalić od siebie myśli, że ktoś robi na w konia. Cały czas ma się nieodparte wrażenie obcowania z wydawnictwem typu „best of...”. Tymczasem „Stadium Arcadium” to jak najbardziej regularny album Kalifornijczyków. „Regularny” to chyba odpowiednie słowo, ale chyba nikt nie ośmieliłby się nazwać go „zwykłym”. A to wszystko dlatego, że Flea i spółka nagrali coś niesamowitego, coś o czym, będzie w muzycznym świecie głośno jeszcze przez wiele, wiele kolejnych lat.
Na czym polega fenomen płyty? Trudno wyrazić to słowami. Może chodzi o to, że ostatnim zespołem, który nagrywał tak różnorodne albumy był Queen w swoich najlepszych czasach. Na „Stadium Arcadium” znalazło się bowiem 28 kawałków (!) trwających łączne ponad 2 godziny (sic!). W tym przypadku ilość jak najbardziej przechodzi w jakość. Każdy utwór mógłby bez najmniejszych problemów szturmować listy przebojów. Wyróżnić którąkolwiek z piosenek jest niezwykle trudno. Osobiście postawiłbym ma „Snow ((hey oh))” z fenomenalnym refrenem, podniosły „Strip my mind”, ekspresyjny „So much I” oraz „Tell me baby”, który idealnie oddaje to co w muzyce Amerykanów jest najistotniejsze czyli połączenie rockowych melodii z funkowym fealingiem.
Słowa uznania należą się każdemu z czterech artystów. Palmę pierwszeństwa tym razem należy przyznać John’owi Frusciante. Gitarzysta stworzył niewiarygodną wręcz ilość porywających riffów, a niektóre z jego solówek to geniusz czystej wody. Wystarczy wsłuchać się choćby w popisy w „Dani Callifornia”, „She’s Only 18” i przede wszystkim „Hey” aby przekonać się o klasie „wioślarza”. Nie można oczywiście lekceważyć Flea oraz Anthony’ego. Basista udowodnił, że nie bez powodu uważany jest za jednego z największych luminarzy tego instrumentu na świecie. Czego spodziewać się po Anthony’m wie każdy. O bardziej wszechstronnego wokalistę naprawdę trudno. Czasami ma się wrażenie, że ten koleś równie dobrze mógłby radzić sobie w Public Enemy jak i w Slayer. Mniej wyróżnia się pałker Chad Parker, jednak popisów w stylu Virgil’a Donnati’ego czy Mike’a Portnoy’a nikt w muzyce „Peppersów” nie oczekiwał.
Nie wiem czy Red Hot Chili Peppers będzie kiedyś stawiany w jednej lini z Led Zeppeli, The Doors czy Nirvaną. Jeśli jednak tak się stanie to niemały wkład będzie w to miał „Stadium Arcadium” – Magnus Opus jednej z największych formacji naszych czasów. 5/5 |
|