m_marcolin |
Pomocnik Szatana |
|
|
Dołączył: 02 Wrz 2005 |
Posty: 235 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: gliwice |
|
|
|
|
|
|
Gary Holt jest geniuszem. Jeszcze w zeszłym roku lider Exodus wraz z Rick’iem Hunolt’em tworzył potężny gitarowy duet na genialnej płycie „Tempo of the Damned”. Wszystko było piękne, prasa zachwycała się albumem, ludzie przychodzili na koncerty, a Gary robił to co lubi najbardziej – grał wściekły thrash. Jednak ta idylla nie trwała długo, jak się okazało przysłowie mówiące, że nieszczęścia chodzą parami nie zawsze jest prawdziwe. Tym razem przyszły całą trójką. Najpierw z zespołem poróżnił się Zetro Souza, następnie band opuścili Tom Hunting i Rick Hunholt. Szczególnie decyzja tego ostatniego była szczególnie bolesna, bo jest to koleś, który od przejścia Kirk Hammeta do Metalliki tworzył potęgę Exodus. Oficjalną przyczyną odejścia jest chęć zaangażowania się w życie rodzinne, ale nawet Gary wspomina w wywiadach o narkotykowych problemach Ricka. W składzie Amerykanów pozostał jedynie basista Jack Gibson. Niejeden muzyk załamałby się w podobnej sytuacji, jednak to nie leżałoby w naturze Holta. Facet nie zastanawiając się długo uzupełnił skład takimi nazwiskami, że niejednemu fanowi muzyki z Bay Arena opadła szczęka. Otóż do zespołu dołączyli niejaki Rob Dukes (wokal), gitarzysta Lee Altus z Angel Witch i weteran perkusji, znany min z Forbidden, Slayer’a i Testament, Paul Bostaph. Mamy prawdziwy Dream Team, ale czy temu zlepkowi indywidualności udało się nagrać płytę na miarę „Tempo of the Damned”? Odpowiedź brzmi - zdecydowanie tak! „Shovel Headed Kill Machine” to dawka brutalnego thrashu, który niszczy wszystko co napotyka na swej drodze. Ten materiał nie pozwala złapać drugiego oddechu i po prostu wgniata słuchacza w fotel. To krążek zdecydowanie dla fanów Kalifornijczyków, jest kwintesencją tego, czym od czasu „Bonded by Blood” raczy nas Exodus. Materiał jest niezwykle spójny, nie ma miejsca na ballady czy choćby wolniejsze utwory, panowie zaczynają od megaszybkiego „Raze” i potem nie zwalniają ani na moment. Jeśli mam coś wyróżnić to stawiam na trzyminutowy killer „I am Abommination”. Wybijają się także „Shudder to Think” i „44 Magnus Opus”, który po prostu musi być grany na koncertach. Są to jednak tylko moje propozycje, bo o jakiś hiciorach nie ma mowy i każdemu spodoba się coś innego. Ciekawe czy ktokolwiek w latach osiemdziesiątych (łącznie z Garym) spodziewał się, że zespół, który był zawsze trochę za najlepszymi, będzie teraz numerem jeden na thrashowej scenie? Pewnie nie, tym bardziej brawa za determinację dla „Bay Arena All Stars Band”. 5/5 |
|